Mój kraj, nie mój prezydent...

Prezydent spazmował na uroczystościach pogrzebowych Józefa Życińskiego, czym utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest moim prezydentem. Zresztą utwierdził mnie w tym przekonaniu już dużo wcześniej, kiedy na początku prezydentury pojechał do Watykanu całować po łapskach Ratzingera. W jednym i w drugim przypadku jednakowo mi siebie zohydził, pokazując kto faktycznie dzierży stery władzy i komu pokłony bić należy. Hołdując nieżywemu biskupowi, oraz jeszcze ledwo żyjącemu Papie, pokazał czym dla niego jest Polska będąca wszakże domem wszystkich Polaków, a także otarł się o śmieszność, ale co najgorsze nie pozostawił złudzeń, że pływamy w niezłym szambie, będąc w nim po uszy. Nie licząc już na prezydenta, premiera czy parlamentarzystów, zasadne wydaje się pytanie - kto z tego szamba nas wyciągnie, jak nie my sami?

Brak komentarzy:

statystyka